sobota, 23 maja 2009

Saint Quentin: Labirynt


Kiedy kładziono mnie w nawie głównej bazyliki w Saint Quentin w dwunastym wieku, kanonicy chcieli, żebym bronił miejsca spoczynku świętego Quentin ściętego przez Rzymian na tym właśnie wzgórzu, pochowanego dokładnie pode mną. Bronić przed kim? Przed demonami, które przychodzą z zachodu, gdzie umiera słońce, gdzie króluje śmierć. Wnikając do chłodnego wnętrza gotyckiej budowli wpadają w moją pułapkę i pozostają uwięzione do końca czasów.

Przypisano mi wiele znaczeń. Dla pielgrzymów, którzy nie mogli wyjechać na krucjatę, miałem stać się ostanią milą wędrówki do ''zastępczej'' Ziemi Świętej. Zginały się przede mną umęczone kolana, tłum pielgrzymów szarych od kurzu pikardyjskich dróg przemierzał moich jedenaście pierścieni na klęczkach recytując łacińskie psalmy. Byle tylko dotrzeć do ośmiokątnego pępka, do raju, do Niebiańskiej Jerozolimy, wykupić dla siebie miejscówkę wśród wybranych. Miałem być jak życie: mozolnymi krokami przybliżać do upragnionego celu, by już za następnym zakrętem zupełnie zmienić kierunek, zmusić do odwrócenia wzroku w inną stronę. Ale nie zniechęcaj się, jeśli tylko będziesz wytrwały, na pewno się nie zgubisz podążając czarną linią kamiennych płyt, bo droga jest tylko jedna. Prowadzi do punktu, w którym wszystko się zaczęło, pełnego obiecanych cudów i przerażających demonów, do centrum tajemnicy wszechświata, do sedna ciebie samego.

Nazywają mnie dedalem (na cześć tego z Cnossos), mandalą, drogą do Jerozolimy, labiryntem. Czy tego chcesz, czy nie, nosisz mnie w sobie. Nigdy nie znajdziesz wyjścia.

W czternastym wieku labirynty stały się synonimem zła, rozpusty i zbłądzenia w duchowym życiu. Zaczęto je niszczyć na wielką skalę, a w 1538 r. paryski parlament oficjalnie zabronił używania tego motywu w architekturze. Wapienny labirynt w Saint Quentin położono w 1495 roku, najprawdopodobniej, by zastąpić wcześniejszy, dwunastowieczny. Obok labiryntu z Chartres i Bayeux jest on jednym z nielicznych, które ocalały w niezmienionej formie. Pięknym labiryntem szczyci się też katedra w Amiens, jednak pochodzi on z XIX wieku. (Z podziękowaniami za dociekliwość dla Chłopca na rowerze.)  

5 komentarzy :

  1. Niesamowite! Wspaniałe zdjęcie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe informacje historyczne, niezmiernie ciekawe , w ogóle świetny blog, jestem stałą podczytywaczką i podziwiaczką, bo i też miłośniczką ojczyzny Victora Hugo. Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych owocnych wypraw i doniesień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcie wspaniałe, ale zapomniałam o fotografii czytając ten tekst! Czytam go już kolejny raz... Genialny pomysł. Mam nadzieję, że kiedyś pojawi się w druku - jaki wspaniały byłby taki przewodnik, po Francji, jej niezwykłych zabytkach, gdyby zamiast encyklopedycznych suchych faktów, albo niemądrych ciekawostek, ilustracjom towarzyszyły takie opisy!

    OdpowiedzUsuń
  4. m_m:
    Dziękuję za regularne odwiedziny i ciepłe słowa. Obecność czytelników takich jak Wy wyciąga mnie skutecznie ze słodkiego lenistwa i pozwala odnaleźć motywację do pisania. Do zobaczenia!

    Aga:
    Witam serdecznie na moich francuskich ścieżkach i cieszę się bardzo, że mój blog nie rozczarowuje miłośników i znawców francuskiej kultury. Pozdrawiam serdecznie!

    Ada:
    Jak miałam dwanaście lat, obcy pan spotkany w pociągu przepowiedział mi, że kiedyś wydam książkę. Jak do tej pory wcale się na to nie zanosi, ale jeśli tylko masz jakiegoś zaprzyjaźnionego wydawcę, to ja chętnie dam mu adres mojego bloga. Obawiam się jednak, że nie jestem wystarczająco komercyjna.
    A tak przy okazji: Twój Kraków jest pasjonujący! Po sześciu latach intensywnego życia w tym pięknym mieście, odkrywam Talowskiego i że kościół Świętego Krzyża nie tylko dla mnie jest zawsze zamknięty. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrawko, dziękuję za miłe słowo! Mój (subiektywny) przewodnik po Krakowie dopiero pomału się tworzy, a już ma tak cennych i miłych czytelników, to ogromna motywacja :)
    Co do komercji - dokładnie, jak słyszę, że 'trzeba umieć się sprzedać' to same niestosowne porównania przychodzą mi do głowy. Eh, gdybym miała zaprzyjaźnionych wydawców, nie pisałabym bloga :) Serdecznie pozdrawiam i idę rozwiązywać konkurs, mam taką historyczno-literacką hipotezę...

    OdpowiedzUsuń